Wyplynelismy z portu po poludniu i ruszylismy wzdluz wyspy. Kilka mil od brzegu zacumowalismy w malutkiej zatoczce na kapanie. Woda jak zwykle byla bardzo przejrzysta i z 7 metrow widac bylo dno. Pomoczylismy sie godzinke i zaczelismy zbierac sie do wyplyniecia kiedy okazalo sie ze mamy problem z kotwica. Przy probie wyciagania kotwicy wiekszosc lancucha wpadla nam do wody. Lawirowalismy na silniku w zatoczce a Ochman recznie wybieral kotwice. Udalo sie w koncu wyplynac ale problem pozostal. Doplynelismy do kolejnego miasteczka na Kefaloni o nazwie Sami. Udalo sie jakos zacumowac do portu wyrzucajac kotwice recznie.
Zjedlismy wielki obiad w tawernie po czym udalismy sie glowna alejka na spacer. Napotkalisy na glownym deptaku koncert orkiestry detej ale poniewaz repertuar nam nie podpasowal to wrocilismy na lodke gdzie Ochman serwowal drinki z arbuza co widac na zdjeciu :)
Zjedlismy wielki obiad w tawernie po czym udalismy sie glowna alejka na spacer. Napotkalisy na glownym deptaku koncert orkiestry detej ale poniewaz repertuar nam nie podpasowal to wrocilismy na lodke gdzie Ochman serwowal drinki z arbuza co widac na zdjeciu :)
Biorąc pod uwagę Wasze poprzednie rejsy to i tak długo obeszło się bez awarii:) Raczej trudno będzie z tej statystyki wysnuć wniosek, że to po prostu pech... fachowcy :)
OdpowiedzUsuń