wtorek, 31 sierpnia 2010

Jaskinie na Kefaloni




Czekamy nadal na serwis lodki wiec caly dzien spedzilismy w Sami. Oprocz standardowych aktywnosci polegajacych jedzeniu i picu tutejszych specjalow postanowilismy wybrac sie na zwiedzanie tutejszych grot. Ustalilismy szybko z taksowkarzem stawke za caly kurs i ruszylismy wzdluz wybrzeza w kierunku jaskin. Jedna z nich zwiedzalismy z lodeczki ktora prowadzil lokalny przewodnik a druga ogladalismy juz przechadzajac sie po nie.
Wieczorem ponownie zakupiony zostal arbuz ale tym razem zostal przyrzadzony wedlug receptury Ryby a drinki wyszly mocniejsze. Dalsza czesc wieczoru spedzilismy na lodce wdajac sie w dyskusje na tematy kluczowe dla ludzkosci ale wspolnie z Darkiem nie bylismy w stanie porozumiec sie z Ochmanem - nie wiadomo czy to efekt wypitego alkoholu czy roznicy pogladow ;)

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Sami


Wyplynelismy z portu po poludniu i ruszylismy wzdluz wyspy. Kilka mil od brzegu zacumowalismy w malutkiej zatoczce na kapanie. Woda jak zwykle byla bardzo przejrzysta i z 7 metrow widac bylo dno. Pomoczylismy sie godzinke i zaczelismy zbierac sie do wyplyniecia kiedy okazalo sie ze mamy problem z kotwica. Przy probie wyciagania kotwicy wiekszosc lancucha wpadla nam do wody. Lawirowalismy na silniku w zatoczce a Ochman recznie wybieral kotwice. Udalo sie w koncu wyplynac ale problem pozostal. Doplynelismy do kolejnego miasteczka na Kefaloni o nazwie Sami. Udalo sie jakos zacumowac do portu wyrzucajac kotwice recznie.
Zjedlismy wielki obiad w tawernie po czym udalismy sie glowna alejka na spacer. Napotkalisy na glownym deptaku koncert orkiestry detej ale poniewaz repertuar nam nie podpasowal to wrocilismy na lodke gdzie Ochman serwowal drinki z arbuza co widac na zdjeciu :)

niedziela, 29 sierpnia 2010

Szuranie kapciem i Kefalonia





Po powrocie z plazy udalismy sie w miasto. Zjedlismy w tawernie i polazilismy sobie po miescie. Poznym wieczorkiem usiedlismy w kafejce na drinka. Po powrocie na lodke jak zwykle rozpoczely sie nocne polakow rozmowy ktore trwaly dosc dlugo. Okolo 4 rano Ewa zarzadzila tzw. szuranie kapciem w pobliskiej knajpie i w towarzystwie Ryby, Anki i Ochmana udali sie na podoboj parkietu. Zeszlo im sie do okolo 6 rano po czym Ochman postanowil uprzadkowac trapa na lodce i pobudzil wszysykich po czym powiedzial Rybie ze nie zyczy sobie aby z nim spal w kokpicie i nadal nie wiadomo z jakiego powodu :)
Nastepnego rana, po libacjach dnia poprzedniego udalo sie wyplynac o 15. Opuscic port mozna bylo o pelnej godzinie bo wtedy w dosc efektowny sposob otwieral sie most i jachty mogly wyplynac na morze. Wialo okolo 25 wezlow i znow na zagielkach poplynelismy w kierunku wyspy Kefalonia. Jak tylko Ochman probowal sie zdrzemnac Darek dar mu sie do ucha "Mistrzem Polski jest Legia" albo "goralu czy Ci nie zal" jako zemsta za to ze nie dal mu spac zeszlej nocy:)
Dotarlismy do wyspy okolo 23 a wplyniecie do portu poprzedzone bylo obserwacjami tajemniczego punktu na naszym kursie ktory swiecil intensywnie swiatlem ale nie byl odznaczony na mapie jako staly obiekt wiec obawialismy sie zeby w cos nie wplynac. Ostatecznie bylo to niezyidentyfikowane ale nie grozne swiatlo na ladzie. Doplynelismy do wyspy i po manewrach z baczkiem udalo nam sie ladnie zacumowac w zatoczce portowej.
Rano Ochman obudzil wszystkich piesnia "oto jest dzien ktory dal na Pan" i poplynelismy baczkiem do tawerny na sniadonio-obiad skad do Was pisze i skad zdjecie mozecie zobaczyc powyzej ...

piątek, 27 sierpnia 2010

Gole jaja w blasku ksiezyca







Podazajac na wieczor do zatoczki napotkalismy delfiny ale niestety nie udalo sie ich ladnie uchwycic na zdjeciu. Wieczor rozpoczal sie jak zwykle ale tym razem kapitaneiro adehadeiro po wyczerpaniu sie zapasow ADHD polegl a ja po lekturze tez polozylem sie wczesniej wiec opowiadajac wieczor musze opierac sie na relacji naocznych swiadkow. Chyba juz dla nikogo nie bedzie niespodzianka ze bohaterem wieczoru byl ponownie Ochman a gole jaja o ktorych mowa w tytule nalezą oczywiscie do niego. Do obnazania sprowokowala go nasza swojska wyborowa a nie jakies tutejsze pedalskie biale wino :) Impreza trwala podobno do 3 nad ranem a poniewaz Wyborowej bylo duzo to i ekscesów nie brakowalo:)
Ranek rozpoczal sie od biadolenia bochaterow ostatniego wieczoru zwiazanego z niewielkim kacem a takze zgubieniem okularow przez Macka podczas kapieli. Zwinny Rybka zanurkowal jednak na 4 metrach i zwinnie wylowil okulary za pierwszym podejsciem unikajac choroby kesonowej :)
Zebralismy sie szybko i poplynelismy w kierunku stolicy wyspy. Droga do portu prowadzila kilkumilowym kanałem po czym zacumowalismy na wprost restauracji a menu przegladalismy w kokpicie lodki:) Owoce morze podlalismy mythosem i przecumowalismy sie w inne miejsce. W tym miejscu nalezy zaznaczyc ze Anka jada jedynie slodkie rzeczy niezaleznie czy jest to sniadanie, obiad czy kolacja:) podobnie jak kapitan ktory zawsze pije Mythosa niezaleznie czy jest to sniadanie, obiad czy kolacja.
Po zacumowaniu udalismy sie wszyscy na plaze gdzie kazdy prezyl sie do zdjec czego efekt mozecie zobaczyc powyzej ...

czwartek, 26 sierpnia 2010

poranek w zatoczce











Widok na kameralna zatoczke o ktorej pisalem poprzednim razem jest widoczny na zdjeciach powyzej. Wieczor minal na tym co zwykle tym razem wzbogacony o opowiesci z dziecinstwa Ochmana jak rowniez "przeglad" wszystkich jego wynajmowanych mieszkan wraz ze szczegolowym opisem roznych zdarzen ktore mu sie w nich przytrafialy.

Poniewaz Ochman mial duzy problem jak zapamietac nazwe wiatru ktory tutaj wieje Darek udzielil mu profesjonalnej porady: "Zapamietaj Ochman, MEL gibson wychodzi TEMI drzwiami" :)

Teraz siedzimy sobie w tawernie nad zatoczka gdzie doplynelismy baczkiem i zajadamy sniadanio-obiad....




40 wezlow i wyspa Lefkada







Wyplynelismy z Itaki po poludniu. W miedzyczasie zerwal sie duzy wiatr i wszystkie lodki przyplywajace do portu byly zawracane do innego bo bylo zbyt niebezpiecznie cumowac w tym porcie. Ciekawe jest to ze porty tutaj sprawiaja wrazenie bezpanskich. Niby ladny port, ale nie ma ani pradu ani wody a jachty cumuja do lampy nabrzeznej! Udalo sie zlapac jakiegos lokalnego goscia i zatankowac wode po czym odplynelismy. Przy wyplywaniu z portu przyrzady odnotowaly 42 wezly wiatru a my mijalismy starego rybaka ktory plynal malym kutrem i ledwo potrafil utrzymac rownowage. Jedna reka trzymal ster, a druga caly czas wylewal wode ktora caly czas nalewala mu sie przez burte do lodki a my mielismy wrazenie ze zaraz bedziemy musieli go ratowac. Po wyjsciu z zatoki wiatr ucichł znacznie ale po wyjsciu z portu zaczelo wiac mocno i przy 35 wezlach wiatru poplynelismy bajdewindem z predkoscia siegajaca 9 wezlow. Po okolo 2-3 godzinach zeglowania dotarlismy do wyspy Lefkada gdzie zacumowalismy w kameralnej zatoczce.

środa, 25 sierpnia 2010

Drugie podejscie do Vathi




Nad ranem przeparkowalismy sie do innej zatoczki gdzie sie znow pomoczylismy i jeszcze raz poplynelismy do portu. Tym razem w porcie bylo pusto i obylo sie bez problemow. Ochman ubral swoja biala koszule ktora zaklada zawsze kiedy wychodzimy na lad i poszlismy w miasto. Teraz siedzimy w tawernie nad sama zatoka skad do Was pisze po zjedzeniu tzatsikow i osmiornicy z grila :)

Zatoka Koryncka i Itaka
















Spedzilismy w koryncie cala dobe bo Meltemi nie pozwalal nam wyplynac. Spedzalismy czas na plazy i w tawernie. W miedzyczasie Ochman widzial na brzegu nagie Cyganki ktore snia mu sie co noc choc nie wiadomo czy widzial ja na pewno czy to efekt jarania :) Wyplynelismy w poniedzialek poznym popoludniem choc wialo nadal 5-6 i przy wyjsciu z portu nie obylo sie bez problemow. Po okolo 10 godzinach przeplynelismy cala zatoke koryncka i po dwoch kolejnych znallizmy sie juz na morzu Jonskim. Wiatr w miedzyczasie zelzal a my zatrzymalismy sie w zatoczce na sniadanko. Jest tak goraco a woda tak cieplutka ze przy kazdym postoju wszyscy wskakuja do wody - nawet Magda ktora ma dosc restrycyjne wymagania dotyczace warunkow kapielowych. Ja z Ryba skakalismy na glowke z lodki sprawdzajac przy okazji mozliwosci mojego apartu w szczegolnosci zdjecia seryjne. Po paru godzinach poplynelismy w kierunku Itaki i jej glownego portu Vathi. Port okazal sie pelny i nie bylo praktycznie miejsca na cumowanie. Probowalismy wcisnac sie na koncu pomostu ale jakis pedziuchowaty Holender zaczal sie wydzierac ze zaczeplismy mu kotwice i po polo godzince nerwowych manewrow odplynelismy do zatoczki gdzie zacumowalismy na dziko i przenocowalismy. Wieczor zakonczylismy raczac sie roznymi trunkami a my z Darkiem po nerwowym wieczorze w porcie spedzilismy czas przy szachach w towarzystwie gorzkiej zoladkowej...



niedziela, 22 sierpnia 2010

Kanal koryncki
























Kapitaneiro adehadeiro obudzil sie o 6 rano i zaciagnal Rybe wraz z Ochmanem do odpalenia lodki i ruszylismy w droge. Po 5 godzinach drogi dotarlismy w poblize wejscia do kanalu gdzie zacumowalismy i prawie wszscy wykapalismy sie w tutejszym morzu. Prawie bo Ewe zlapal szok urlopowy i polegla w kajucie. Woda jest tutaj bardzo ciepla i czasami mielismy wrazenie ze cieplej nam pod woda niz na za zewnatrz.

Dotarlismy do kanalu, dokonalismy drobnej oplaty 170 EUR (!) i poplynelismy kanalem w kierunku zatoki korynckiej ...

Poczatek rejsu


Dotarlismy do portu okolo 17. Odebranie lodki i zrobienie zakupow zajelo nam okolo 3 godzin. Bylo juz zbyt pozno zeby wyplynac wiec udalismy sie na kolacje do tawerny. Zajadalismy glownie kalmary, saganaki i tzatsiki. Ochman zamowil salatke ze szpinakiem ale poniewaz nie mogl sie go tam doszukac wiec zglosil reklamacje. Kelner nagle udawal ze nie rozumie po angielsku, a ze Darek w koncu odszukal na dnie jego talerza listek szpinaku wiec reklamacji nie uwzgledniono:)

Dalsza czesc wieczoru uplynela nam na degustacji roznego rodzaju trunkow. Niestety wielkim rozczarowaniem okazalo sie biale wino na ktore wszyscy liczyli - byla to ichniejsza Retsina ktorej nie da sie pic. Pozostalo wiec skosztowanie kieliszka metaxy i wszyscy dosc szybko zalegli do lozka. Wszystko odbywalo sie w kamaralnej atmosferze przy swieczkach zapalonych przez Magde dopoki nasz kapitan nie zamontowal swojego innowacyjnego rozwiazania w postaci lampy rozwieszonej w kokpicie przy ktorej wszyscy czuli sie jak na przesluchaniu. Ale coz, kapitan to kapitan wiec wszyscy jednoglosnie pochwali kapitana za jego wyjatkowy pomysl:)

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ruszamy!

Wylatujemy w sobotę rano i około 15 powinniśmy być już w Atenach.

Odbiór łódki, zakupy i pewnie będziemy chcieli przenocować już gdzieś poza Atenami. Zgodnie z obrazkiem plan rejsu jest ambitny ale jak pokazuje praktyka trudno powiedzieć czy uda się opłynąć cały półwysep. Na pewno ruszamy w kierunku kanału korynckiego i zatoki korynckiej a gdy znajdziemy się na morzu jońskim pewnie zadecydujemy czy opływamy półwysep czy wracamy przez kanał.

Jak zwykle postaram się na bieżąco relacjonować przebieg rejsu i informować o wszelkich zdarzeniach :)